Warhammer

Opis forum


  • Index
  •  » Sesje
  •  » Mroczna Skaza - sesja z dnia 22.01.2012

#1 2012-02-06 14:22:49

Erachlin

Administrator

Zarejestrowany: 2012-01-22
Posty: 18
Punktów :   

Mroczna Skaza - sesja z dnia 22.01.2012

Czas: 6 i 7.02.2512 roku
Miejsca: Okolice Delberz, Sosny Małe, Dolina Szalonych Magów
Uczestnicy: Snorr, Illudil, Ludmila, Konrda oraz Vort od Koni, Leobardis, Kammaris

Mimo faktu, iż upłynęło już kilka miesięcy Arawin wciąż się nie pokazuje. Niepewni, co macie w tej sytuacji zrobić zgadzacie się pozostać w Delberz i przyjąć pracę zwiadowców w na nowo sformowanej jednostce Zielonych Płaszczy. Praca polega na patrolowaniu wschodzniego szlaku Delberz-Vorsburg a zwłaszcza jego okolic, ze szczególnym uwzględnieniem leśnych ostępów. Wasza czwórka trafia pod dowództwo Vorta od Koni byłego skazańca, który jeszcze jako niegdysiejszy kłusownik doskonale poznał tutejsze lasy.

Druga grupa zwiadowców składa się z 4 ludzi (Ospały, Osvald, Jungen "Królicza Łapka", Joachim Kulas) i operuje głównie na północnym szlaku. Zamiarem Glorina oraz ambicją waszego dowódcy Frantza Maurera jest rozwój formacji i stworzenie dalszych dwóch grup. Wydaje się, projekt ma szanse powodzenia po tym jak finansowy impas przełamała deklaracja kilku kupców i cechu rymarzy o ustaleniu wśród nich specjalnego podatku na potrzeby Zielonych Płaszczy.

Praca nie okazała się jednak tak prosta jak mieliście nadzieję. Już na początku czekało Was niemałe zdziwienie, gdy Kapitan oficjalnie zaanonsował przypisanie do Wasze grupy legendarnego Leobardisa oraz jego nieodłącznego towarzysza Kammarisa. Ich przybycie do miasta wzbudziło zainteresowanie porównywalne do przybycia samego elektora a lista wyczynów obydwu, nawet po przesianiu jej przez gęste sito sceptycyzmu, przedstawia się niezwykle imponująco. We wszystkich opowieściach Leobardis opisywany jest jako niestrudzony tropiciel chaosu mszczący się za dawne krzywdy i stratę rodziny. Człowiek już w sile wieku, lecz wciąż silny i sprawnym, zawołany szermierz i śmiertelnie groźny wróg. Ponoć był niegdyś łowcą czarownic i przez wiele miesięcy podróżował po pustkowiach chaosu.

Kapitan wspomniał także, iż kilka dni drogi od Delberz zuchwała banda maruderów pod dowództwem tajemniczego osobnika uważającego się najwyraźniej za czempiona chaosu spaliła dwie małe wioski.

Podczas podróży jesteście świadkiem dziwnego ataku, którego ofiarą staje się Leobardis. Kammaris nie pozwala zająć się wojownikiem ani nawet do niego zbliżyć a samo wydarzenie jest tłumaczone dolegliwościami po dawnej i źle zgojonej ranie. Dlaczego tylko Kammaris sprawiał wrażenie jakby niewiele dzieliło go od zabicia przyjaciela, który najwyraźniej tracił nad sobą kontrole?

Gdy atak minął kontynuowaliście podróż i natknęliście się na zdezorientowanego człowieka, który bełkotał coś o córce porwanej przez dziwnego przybłędę. Ślady obojga, dobrze widoczne w śniegu wypełniającym las prowadziły w stronę pobliskiej i cieszącej się zła sławą Doliny Szalonych Magów. Około 2 h szybki marsz nie pozwolił Wam dopędzić dziecka i jego najwyraźniej kulawego porywacza, co już samo w sobie wydało się niezwykle dziwne. Obecność magii wisiała w powietrzu wyraźna niczym zapach pobliskiego wychodka.

Gdy już gotowi byliście rozważyć myśl o zatrzymaniu się, drzewa zaczęły rzednąć a między pniami tu i udzie pojawiały się pobielone śniegiem ostre skałki oraz pojedyncze posągi o zatartych rysach, pochylone wśród zarośli. Chwilę później natknęliście się na pokręconego i najwyraźniej szalonego osobnika, odzianego tylko w lekka płócienną szatę. Indagowany bełkotał i wybuchał dudniącym śmiechem, by nagle zniknąć w krzakach.

Nie ścigaliście go bo Waszym oczom ukazała się płytka kotlina zamknięta z przeciwka masywną szarą ścianą skały, jakby wyciętą wielkim szpadlem w kształt litery V, której obniżające się ku Wam ramiona obejmowały ciasno wielką skalną płytę, niemal idealnie kwadratową i uniesiona wyraźnie z przeciwległej strony. U jej końca na kamiennym postumencie rzucało się w czy drobne ciało dziecka. Ku Waszemu zdumieniu ujrzeliście, jak wąską skalną półką, niemal 20 metrów wyżej biegł spotkany w lesie szaleniec. Jego zawodzące histeryczno-entuzjastyczne jęki niosły się zwielokrotnione skalnym echem.

Prosta próba wkroczenia na wielką skalną płytę skończyła się niemal tragedią. Liczne posągi stojące na jej przeciwległych krawędziach nagle ożyły a jeden z nich z nieludzkim wigorem zaatakował i znokautował Kammarisa, wyrzucając go daleko poza…planszę. Bo właśnie tym okazała się być wielka kamienna płyta – planszą do gry w zdeformowaną wyobraźnią szaleńca, obłąkaną wersję szachów. Po kolei wkraczaliście na planszę, próbując z marszu rozwikłać zasady gry i obejmując dowodzenie nad dziwacznymi, kamiennymi pionami. Każda próba wykonania ruchu wbrew zasadom kończyła się porażeniem przez tętniąca wokół magię a przeciwnik, którym okazał się być leśny szaleniec, miał dużo więcej figur niż Wy. Gdy padł pion Illudil a ona sama była o włos od śmierci zdawało się, że to koniec. Wtedy jednak Leobadis wydobył z noszonego zawoju dziwny miecz o plugawym kształcie i chroniony jego mocą o wyraźnie chaotycznej proweniencji ruszył poprzez planszę niszcząc figury i ratując elfa z opresji. Szaleniec wył z rozpaczy ale partia była zakończona a oszołomiona czarami dziewczynka uratowana. Wkrótce potem za pomocą sobie tylko znanych sztuczek  na miejsce wydarzeń przybyła trójka magów, pod przywództwem srogiej kobiety o ognistych oczach.

Szaleniec był kiedyś jednym z nich, lecz w swych badaniach postąpił o krok zbyt daleko. Wichry magii strawiły jego błyskotliwy umysł a on sam został umieszczony w tej chronionej magią dolinie, gdzie tworzył swe szalone projekty z dala od świata, któremu mógł szkodzić. Zbyt cenny by się go po prostu pozbyć. Najwyraźniej jednak przez wiele lat odosobnienia znalazł sposób by poluzować magiczne pęta, jakie mu założono.

To nie był jednak koniec Waszych przygód tego dnia. W czasie powrotu natknęliście się na ślady licznej grupy zbrojnych, kierującej się w stronę Sosen Małych. Leobardis wychrypiał coś o tym, że wyczuwa Volkera i bez wahania ruszył wyraźnym tropem. Gdy dotarliście do wioski walka już trwała, kilka chat płonęło a zbite mrozem w gęstą watę opary dymu przewalały się między drzewami. Rozdzieliliście się i rozpoczęła się chaotyczna walka. Częściowo rozproszeni i zaskoczeni w czasie grabieży bandyci stawili mało zdecydowany opór i przerzedzeni ostrzałem rychło poszli w rozsypkę. W czasie walki, niemal już u kresu potyczki ciężko ranny został jednak Konrad. Życie ocalił mu zbroja i zadziwiająca odporność na obrażenia, godna twardego krasnoluda. W innej części osady Ludmila natknęła się na ciało potężnego mężczyzny o zdeformowanej twarzy, odziane w pełną płytową zbroję zdobioną nikczemnymi symbolami mrocznych potęg. Był to najwyraźniej Rattaur Volker, przywódca bandy - teraz martwy po starciu z Leobardisem. Gdy Ludmila z obrzydzeniem mieszającym się z fascynacją oglądała ciało wojownika chaosu dym odsłonił jej dziwną scenę. Na śniegu, w kałuży krwi leżał Leobardis a Kammaris stał nad nim ocierając swój skrwawiony kordelas. Tłumacząc ową scenę jednoznacznie Ludmila zaatakowała Kammarisa, ten jednak zdołał powstrzymać atak i ogłuszył napastniczkę. W płonącej chacie umieścił ciało Leobardisa oraz jego plugawy oręż.

Ostro indagowany nie chciał potwierdzić czy rzeczywiście zabił swego przyjaciela. Wydawał się bierny i potwornie smutny. Po spaleniu ścierwa wojownika chaosu wróciliście do Delberz, pełni wątpliwości i przygaszeni.

Dużo później wracający z burdelu Snorr został zaskoczony przez Kammarisa, który oszalałym z bólu głosem wyjaśnił mu co zaszło. Od wielu lat Leobardis walczył w mutacją chaosu, która skaziła go podczas wizyty na północnych rubieżach. Szaleństwo pochłaniało go coraz bardziej i czuł, iż stopniowo staje się tym, z czym walczył całe życie. Poczytywał to jako swą największą klęskę i ostateczny dowód bezcelowości walki z chaosem. Wymógł na swym przyjacielu, że ten zabije go gdy szaleństwo stanie się zbyt silne, nim przemieni się w bełkoczący pomiot chaosu. Kammaris dotrzymał słowa, chwilę po tym jak Leobardis dopełnił ostatniego rozdziału swego bohaterskiego życia – zabił Volkera, który zabrał mu rodzinę wiele lat temu.

To czego nie wiedział jednak Leobardis to fakt, iż mutacja dopadła także Kammarisa, który znosił swój ból w samotności. Był pewien, że Leobardis mając tę wiedzę załamał by się dużo szybciej. Teraz jednak nadchodził koniec, szaleństwo pochłaniało duszę Kammarisa niczym pożoga wyschłe trawy a po śmierci swego pana nie miał już dość siły by z nim walczyć. Tylko śmierć mogła go wyzwolić.

Fenril mu ją dał.

Ilekroć spoglądasz w otchłań pamiętaj, iż ona także spogląda na Ciebie.

Offline

 
  • Index
  •  » Sesje
  •  » Mroczna Skaza - sesja z dnia 22.01.2012

Stopka forum

RSS
Powered by PunBB
© Copyright 2002–2008 PunBB
Polityka cookies - Wersja Lo-Fi


Darmowe Forum | Ciekawe Fora | Darmowe Fora
www.wytypuj.pun.pl www.cycling-manager.pun.pl www.teenager-hogwart.pun.pl www.simr201019.pun.pl www.pogotowieratunkowe999.pun.pl